MASECZKOWE SIÓDME NIEBO
Dawno mnie
nie było, prawda?
Wakacje –
urlop nad morzem, odpoczynek. Było fantastycznie – trafiliśmy na
wyśmienita pogodę: mega słońce i wysokie temperatury. I nawet
dzikie tłumy ludzi w maseczkach we Władysławowie, Jastrzębiej
Górze czy Karwii, nie odstraszały. Tak czy siak – było cudnie.
Później
powrót do domu i się zaczęło. Po cudownie pozytywnej fali
wznoszącej – powoli stopniowo zaczęło wszystko spadać w dół,
tak by runąć z wielkim hukiem w zeszłym tygodniu. Nadrabianie
różnych firmowych/księgowych zaległości – papiery, faktury,
maile, u-sy, zus-y.. Myślałam, że się z tego nie wygrzebię. W
międzyczasie zakupy związane z powrotem córki do szkoły ( jeśli
ktoś uważa, że zakup tenisówek dorastającej pannie to prościzna
to jest w WIELKIM błędzie; że o zeszytach i innych bzdetach, nie
wspomnę ) i pojawiający się lekki niepokój: nowy etap edukacji –
4 klasa, i związane z nim ogromne zmiany; do tego cała ta
„okołowirusowa” atmosfera. Nie będę tu „kozaczyć” - kupę
nerwów mnie to wszystko kosztowało z bezsennością włącznie. A
później nasz ogoniasty domownik zaczął chorować. Jest mocno źle,
w trakcie specjalistycznej diagnostyki – czekamy zaciskając kciuki
z całych sił, niestety nie zapowiada się by było dobrze..
Powinnam
napisać, że nie chcę się tłumaczyć, ale kurcze no właściwie
to trochę chcę. Lubię ten mój blog, lubię instagram. Być może
nie ma tu już takiego przywiązania jak kilka lat temu ( wiecie, że
bloga prowadzę już prawie 8 lat? ) ale jest ogromny sentyment,
radość z każdego napisanego przez Was komentarza i żal by
zostawić to miejsce, w które włożyłam tyle pracy i serca. Po
wielu nadmorskich przemyśleniach i rozmowach z bliskimi stwierdzam,
że zostaję. Będzie mi niesamowicie miło, jeśli Wy też tu
będziecie.
Po tym,
być może ciut przydługim wstępie, tak czy siak chciałabym
przejść do części kosmetycznej. Zaczniemy lekko i przyjemnie –
dla relaksu i urody. Będzie o maseczkach.
Czy jest w
ogóle ktoś kto nie słyszał, kto nie miał kontaktu z maseczkami
7th Heaven? Kolorowe opakowania, różne rodzaje, bardzo przyzwoite
ceny, dobra dostępność. Przyznam, że po kilka z tych masek sięgam
regularnie, bo bardzo lubię je za efekty działania.
Jakiś
czas temu pojawiła się seria SUPERFOOD, składająca się z 4
rodzajów masek: borówka, awokado, matcha i konopie:
- Matcha &
Chia Clay Mask - maska błotna z matchą i chia
- Blueberry
Mud Mask - maska błotna z jagodami
- Cannabis
Sativa Peel -off Mask - maska peel-off z konopiami siewnymi
- Avocado
Clay Mask - maska błotna z awokado
Ja mam za
sobą domowe SPA z trzema pierwszymi maskami i to właśnie o nich
chciałabym Wam pokrótce opowiedzieć. Czy w ogóle warto po nie
sięgnąć – ja jeśli tak, to której trzeba poświęcić
szczególną uwagę?
Nie ma nic
lepszego, po ciężkim dniu, niż kilka minut, które możemy
poświęcić tylko sobie. Taka maseczkowa pielęgnacja to świetny
sposób, by mieć kwadrans świętego spokoju i móc bezkarnie
zamknąć się w łazience i nie reagować na okrzyki pod drzwiami.
Ja w każdym razie tak robię i udaję, że „nic nie słyyyszę!”
A u Was maseczkowe, domowe spa to..?
7th Heaven
SUPERFOOD Blueberry Mud Mask
Zacznę od
maski, którą polubiłam najbardziej – nie będę zostawiała jej
na sam koniec. Wiedzcie od początku, że po nią warto sięgnąć i
jak zobaczycie ją w jakiejś wystrzałowej promocji – warto zrobić
zapasy!
Jagodowa
maseczka ma jasnofioletowy kolor, jakby lekko metaliczny i delikatny
zapach owoców. Myślałam, że zapach będzie intensywniejszy (
przez co niektóre osoby może drażnić ), ale jest przyjemnie
delikatny dzięki czemu nie przeszkadza nawet najbardziej wrażliwym
nosom.
Gładka,
kremowo-glinkowa konsystencja nie sprawia trudności w aplikacji i w
prosty sposób daje się rozprowadzić na skórze. Miłe zaskoczenie
jeśli chodzi o ilość kosmetyku – mamy tu 10g ale przy równej
aplikacji cienką warstwą spokojnie starczy nam na twarz i szyję (
albo trochę dekoltu – jak kto woli.. ).
Coś co
różni tę maseczkę od pozostałych tego typu, z którymi miałam
do czynienia to czas zastygania – zauważalnie dłuższy, ale bez
charakterystycznego dla glinek ściągnięcia skóry ( pamiętajcie,
że glinkowe maseczki należy nawilżać np. hydrolatem, w trakcie
zastygania ).
Czego
możemy spodziewać się po użyciu? Przyjemnie nawilżonej skóry,
gładkiej i miękkiej w dotyku. Jest jednak coś co mnie zachwyciło!
A mianowicie efekt promienności, rozjaśnienia/rozświetlenia skóry.
Twarz wygląda świeżo, zdrowo – przyznam, że bardzo lubię taki
efekt działania maseczek.
7th Heaven
SUPERFOOD Matcha & Chia Clay Mask
Drugą
maseczką, po która sięgnęłam była wersja matcha i chia. I po
raz kolejny zaskoczenie – no niby wiem jaka jest pojemność, ale
ja mam odczucie, że tu nie żałują nam kosmetyku w saszetce.
Czasami zdarza mi się trafić na maseczki, przy których mocno muszę
się starać by starczyło mi na „wysmarowanie” całej twarzy –
tu wystarcza na całkiem solidną warstwę, a przy tej cieńszej
spokojnie możemy rozpieścić szyję albo dekolt ( nakładacie maski
na dekolt? ).
Pierwsze
zaskoczenie następuje po otwarciu opakowania – maska jest bardzo
gęsta. Zielona, gęsta, błotnista maź, której trzeba chwilę
poświęcić podczas aplikacji na skórę. Jest to ten typ maski,
który podczas zasychania wymaga ciągłego nawilżania i trzeba na
to zwrócić uwagę, bo później może być płacz, że skóra jest
napięta i mocno ściągnięta.
Po użyciu
skóra jest zauważalnie oczyszczona i odświeżona, gotowa na dalszą
część pielęgnacji. Zalecałabym Wam najpierw aplikację wersji
matcha i jako dopełnienie – maska jagodowa. Fajny zestaw.
7th Heaven
SUPERFOOD Cannabis Sativa Peel-off mask
Tu mamy
coś całkiem innego – nie glinka! nie błotko! Nie każdy lubi
maski peel-off, zasychanie a później „zdzieranie skóry” ( tak
mówi moja córa ), ale te z nas, które poznały i doceniły
działanie takich masek – tą z 7th Heaven też będą zachwycone.
Zielonkawa
barwa, delikatny świeży zapach – zasycha a my później, na
sucho, zdejmujemy ją z twarzy. Bez użycia wody, ręczniczków,
chusteczek. To jeden z tych rodzajów „czystej” maseczki –
można w każdej chwili ja sobie zrobić, później zdjąć i mini
pielęgnacja z głowy.
Maska
fajnie odświeża skórę, oczyszcza ją – nie jest to jednak
produkt o działaniu nawilżającym, więc trzeba mieć pod ręką
albo jakąś maskę nawilżającą albo krem. Moim zdaniem wersja
Cannabis Sativa to raczej kosmetyk o działaniu oczyszczającym
skórę, więc możemy ładnie wpleść go w naszą pielęgnację.
Zdradzicie,
która maska 7th Heaven skradła Wasze serce? Może jakaś w płacie?
A może macie ulubioną glinkę?
DO SZYBKIEGO ZOBACZENIA
OLA
Od dawna sięgam po maseczki tej marki, mają sporo takich, które idealnie się u mnie spisują. Z tych maseczek mam w domu wszystkie, ale dopiero wypróbowałam tę z konopiami i jest świetna!
OdpowiedzUsuńW wakacje to ja również nie miałam czasu ani publikować na Instagramie ani na blogu 🙈 spotkałam się z tymi maseczkami tylko u ciebie, ale chętnie bym je wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze wypróbować ich masek. Muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńOj, jak ja Cię rozumiem! Wiesz, drugoklasistce też ciężko kupić buty na wf...ech;)
OdpowiedzUsuńRównież obawiałam się, jak to będzie, zarówno z Młodą w szkole jak i Małą w przedszkolu. Póki co...jest dobrze.
Trzymam kciuki za Waszego czworonoga!
Jakoś nie przypominam sobie, abym stosowała maseczki z tej firmy...ale koniecznie muszę spróbować!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
ciężko się zdecydować na jedną, ale sercem jestem zawsze przy blueberry ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki do twarzy i zawsze staram się mieć ich zapas w szafce. Te również już używałam i świetnie się u mnie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńpierwszy raz je widzę :)
OdpowiedzUsuńPoznałam kiedyś te maseczki, bardzo mi się podobała jagodowa. Bardzo lubię maseczki w płachcie, najczęściej po takie sięgam.
OdpowiedzUsuńJAgoda brzmi nieźle :)
OdpowiedzUsuńMiałam sporo maseczek z tej firmy, nawet robiłam zbiorczą recenzję u siebie na blogu, ale to było już spory czas temu. Tych nie miałam okazji poznać, nawet nie wiedziałam, że pojawiła się taka nowa seria, w ogóle nie kojarzę tej szaty graficznej :D
OdpowiedzUsuńPierwsze widzę te maseczki, nie miałam okazji ich również stosować. Ale wiem, że na pewno chętnie je kupię i przetestuje.
OdpowiedzUsuńDobrze, że urlop udany, a reszta samo życie😅 Firmę znam, ale dawno ich maseczek nie miałam😊
OdpowiedzUsuńTe dwie błotne mnie zaciekawiły, zwłaszcza wersja z jagodami ❤️
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki ale tych nie miałam jeszcze, ale myślę że to kwestia czasu
OdpowiedzUsuńMiałam okazję poznać kilka ich masek, ale jak dla mnie bez szału ;/
OdpowiedzUsuńBardzo lubię używać przeróżne maski. Tych jeszcze nie poznalam. Z checia to uczynię.
OdpowiedzUsuńWidziałam je bodajże w Rossmannie, ale jakoś mnie nie kusiły. Po Twojej recenzji chyba skuszę się na jagodową. ;)
OdpowiedzUsuńKocham wszystkie maseczki miłością wielką!
OdpowiedzUsuńJa kocham maseczki. Czy do twarzy czy do włosów, chętnie próbuje nowości 😊
OdpowiedzUsuńO,widzę jedne z moich ulubionych maseczek ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnej maski tej firmy, ale wielokrotnie o nich czytałam i mam dużą ochotę poznać :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej firmy, ale zauważyłam, że kannabinoidy opanowały chyba całą branże kosmetyczną i znajdują się już chyba wszędzie. Mam nadzieję że to trochę odczaruje marihuanę.
OdpowiedzUsuńjestem niemal uzależniona od maseczek :) mam ogromne zapasy. Te też znam.
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką wszelkiego rodzaju maseczek. Akurat maseczek tej marki jeszcze nie stosowałam, ale z tego co widzę, to warto. Mają naprawdę dobry skład.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię stosować różne maseczki :) te maski bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńشركة سامس للحشرات
سامس للحشرات
شركة سامس لمكافحة الحشرات
سامس لمكافحة الحشرات
OdpowiedzUsuńشركة تنظيف شقق بالجبيل
شركة تنظيف بيوت بالجبيل
شركة تنظيف مجالس بالجبيل