GOTOWA NA NADEJŚCIE WIOSNY..
Chyba możemy już oficjalnie powiedzieć, że rozpoczeła się wiosna? Za oknem coraz częściej jest słonecznie, temperatury w końcu są powyżej 10 stopni..Czekam aż będę mogła sięgnąć na spokojnie po krótki rękawek. No właśnie..krótki rękaw, spódnice ( bez rajstop! ) i gołe stopy – w przypadku takiego zmarźlaka jak ja to już ewidentny objaw wiosny, lepszy niż jaskółki!
No ale przecież nie założę spódnicy ( nawet jeśli sięga tuż za kolano ) i nie będę razić w oczy bielą swoich nóg. No nie..tego typu efekty są dla mnie nie do przyjęcia. A skoro zaczęłam już marudzić, to.. - po standardowe samoopalacze rzadko sięgam: ze względu na paskudny zapach po aplikacji na skórę oraz częste problemy z aplikacją i tworzące się nierówne smugi na skórze. Często szukam produktów brązujących: balsamy, mgiełki, lotiony.. Solarium omijam szerokim łukiem..
Mam jednak jedną firmę z produktami brązująco-samoopalającymi, która nigdy nie mnie zawiodła i każdy kosmetyk sygnowany jej logo, który miałam okazywał się być fantastyczny. Ciekawa jestem czy domyślacie się może o jaką firme może chodzić? A jak podpowiem Wam jest jest to marka perfumeryjna i stacjonarnie na wyłączność ma ja tylko Sephora? Tak, mówię o Vita Liberata.
Cztery lata temu pisałam Wam np. o piance samoopalającej PHENOMENAL, w zeszłym roku pojawił się post o kosmetykach marki NKD SKN – pianka i prysznicowy lotion. A pamiętacie o przecudownym pudrze mineralnym brązująco-samoopalającym Trystal3 Bronzing Minerals? ( btw – jest teraz w świetnej promocji w Sephorze, niesełna 70zł za odcień Bronze i 82zł za Sunkissed – zamiast 175 i 185zł regularnej ceny ).
Wracając jednak do tej wiosny..Wypadałoby złapać chociaż odrobinę opalenizny. W takich chwilach sięgam po coś co mi się sprawdziło – nie ma co ryzykować.
Dziś chciałabym Wam pokazać produkt, który w błyskawiczny sposób pozwoli nam uzyskać bardzo przyjemny odcień skóry – TEN MINUTE TAN.
„Ten Minute Tan to samoopalający lotion, który pozwala uzyskać opaleniznę w błyskawicznym czasie – można go zmyć już po 10 minutach od aplikacji.
Aktywne składniki nadają perfekcyjna opaleniznę już po 4-6 godzinach, bez ryzyka ubrudzenia ubrań.
Unikalne składniki opóźniające proces starzenia się skóry wygładzają, nawilżają i rozświetlają skórę oraz stymulują produkcję kolagenu.
Technologia Odour Remove gwarantuje brak nieprzyjemnego zapachu.”
pojemność: 150ml/185zł
Niezbędnym akcesorium przy używaniu tego typu produktów, kosmetyków ( pianki, lotiony samoopalające ) jest dla mnie również specjalna rękawica – tu akurat mam Tanning Mitt. Najczęściej sięgam po te rękawice, bo najlepiej mi się sprawdzają i nie są jakoś okrutnie drogie. A dzięki pomocy takiej rękawicy mamy możliwość nałożyć kosmetyk samoopalający, w sposób szybki i równomierny. Trzeba ułatwiać sobie życie, prawda?
Z czym mamy do czynienia?
TEN MINUTE TAN to niewielka tuba w kolorze połyskującego brązu ze złotymi elementami na etykiecie. Nie wiem jak Wam ale mi samo opakowanie mówi już o tym z jakiego rodzaju produktem mamy do czynienia.
Co znajdziemy w środku? Intensywnie brązową, średnio gęstą, balsamową emulsję, która bezproblematycznie daje się rozprowadzić na skórze, nie sprawia problemów ze zmyciem z niej. Na skórze nie pozostawia żadnej tłustej warstwy, nic się nie klei i nie lepi.
Coś o czym MUSZĘ wspomnieć to brak tego obrzydliwego, samoopalaczowego zapachu. Na pewno wiecie o czym mówię?! Ja mam skojarzenie z zapachem spalonego kurczaka..Całe szczęście tego tu nie ma a w zamian dostajemy lekko perfumeryjny, cytrusowo-kwiatowy aromat. Bez obaw – dość delikatny i nie osiadający na skórze.
Myślę, że kwestia wykonania solidnego peelingu przed użyciem lotionu jest jakby jasna, ale muszę o tym wspomnieć, bo niektórzy zapominają, że tak naprawdę od tego trzeba zacząć używanie kosmetyków o działaniu samoopalającym. I wtedy nie ma mowy o smugach czy nierównej kolorystycznie strukturze. Na suchą skórę ( ale umytą i wypeelingowaną ) aplikuję Ten Minute Tan – szybko ale dokładnie ( i tu z pomoca przychodzi mi rękawica ). I mam 10 minut relaksu ( na golasa! ). Mam jasną skórę więc trzymam się zalecanych przez producenta 10 minut – nie chcę przesadzić z odcieniem, ale wydaje mi się, że posiadaczki ciemniejszej karnacji, spokojnie mogłyby balsam potrzymać na skórze dłużej.
Mija 10 minut, aktywne składniki działają. Pora na szybki prysznic (bez użycia żelu pod prysznic i mydeł ) i zmywam lotion ze skóry. Efekt widoczny ( lekkie zabrązowienie, może bardziej muśnięcie słońcem ) jest już po 10 minutach od aplikacji. Efekt ostateczny, czyli opalenizna pojawia się w ciągu 4-6 godzin od zastosowania balsamu Ten Tan Minute.
Po pierwszym razie skóra nabrała lekko brązowego odcienia, bardzo subtelnego. Przy regularnym stosowaniu i podtrzymywaniu efektu zbrązowienia, efekt staje się coraz wyraźniejszy. Bez obaw – nie pojawia się na skórze samoopalaczowy żółtawy odcień. Wyglądamy raczej jak delikatnie muśnięte słońcem. Skóra jest przyjemnie rozświetlona, bez smug i brzydkich plam. Przy odstawieniu stosowania balsamu opalenixna znika stopniowo i równomiernie.
I na sam koniec warto wspomnieć również o pielęgnującym działaniu tego lotionu. Nie wysusza skóry, chociaż i też jakoś szczególnie jej nie nawilża. Podtrzymuje wypracowane przez nas nawilżenie, innymi środkami do pielęgnacji skóry.
Po raz kolejny produkt Vita Liberata mnie nie zawiódł, a ja jestem gotowa na nadejście wiosny i na odsłanianie skóry.
WIECZORNE BUZIAKI!
DO JUTRA!
OLA
ciekawy produkt, powiem szczerze, że nie słyszałam o nim :)
OdpowiedzUsuńZainteresuj się marką, bo warto :)
UsuńJa w sumie nie używałam nigdy opalających balsamów. O ile się nie mylę, to Bielenda miała taki jeden, który chciałabym spróbować, ale sama nie wiem, bo boje się tych wszystkich plam i nierównomiernego nałożenia. Wolę chyba naturalną opaleniznę ze słońca :)
OdpowiedzUsuńJa nie lubię opalania się w słońcu więc korzystam z tego typu specyfików :)
UsuńPrzyznam szczerze, że do tej pory stroniłam od produktów samoopalających, bo bałam się tego pomarańczowego, nienaturalnego odcienia ;) Ale teraz widzę, że nie ma się czego bać i mam coraz większą ochotę na przetestowanie takich wynalazków :)
OdpowiedzUsuńTu kolor nie będzie ani żółtawy ani wpadający w pomarańcz, więc bez obaw :)
UsuńSamoopalacze nie sprawdzają się u mnie, mam jasną skórę i w ciemnym wydaniu nie wygląda dobrze
OdpowiedzUsuńKosmetyki Vita Liberata maja opcję dla jasnej karnacji a po za tym da się w nich stopniować intensywność odcienia.
UsuńPrzyznam że ciekawy produkt, ja kiedyś miałam inny i nie polubiłam się z nim za bardzo, może ten przypadł by mi bardziej do gustu. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńAle miałaś z innej firmy czy z tej?
Usuńpodoba mi się, chętnie przetestuję, tym bardziej, że już znam kosmetyki Vita Liberata :)
OdpowiedzUsuńJaki kosmetyk VL miałaś? Polecasz?
Usuńmiałam ich samoopalającą piankę która była super, więc i na lotion bym się skusiła :-)
OdpowiedzUsuńTeż miałam piankę - świetna :)
UsuńJa jakoś nie jestem przekonana do ich produktów ;(
OdpowiedzUsuńDlaczego?
UsuńAle cenę też ma dobrą. Jednak warto zapłacić za jakość.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie nowy wpis. Pozdrawiam cieplutko :)
No tak..nie kosztuję 15zł, ale to rzeczywiście płacimy za jakość.
UsuńZ nieba mi spadłaś z tą rekomendacją bo właśnie szukam jakiegoś fajnego samoopalacza, ale zalezyw mi właśnie aby nie nadawał skórze żółtego odcienia i nie śmierdział.
OdpowiedzUsuńVita Liberata nie pachnie brzydko i daje ładny odcień więc spokojnie możesz spróbować i myślę,że nie będziesz zawiedziona.
UsuńZdecydowanie uwielbiam czytam Twojego bloga i twoje pełnej pasji recenzje :)
OdpowiedzUsuńOjejku..dziękuję! Bardzo miła jesteś!
UsuńNie znam marki. Jakoś rzadko sięgam w sumie po samoopalacz. Ale zaciekawiłaś mnie tym produktem:)
OdpowiedzUsuńA ja sięgam, bo nie znoszę leżenia na słońcu.
UsuńSuper, na pewno mega przydatne na lato dla osob, które jak ja maja problemy z opalaniem ;)
OdpowiedzUsuńJa nie lubie leżenia na słońcu a mam jasną karnację i słabo się opalam, a opaleniznę lubie..trzeba sobie jakoś radzić :)
UsuńSamoopalaczy nie używam, ale po prostu moja cera szybko się sama opala ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci w takim razie :)
UsuńJa sięgam po samoopalacze przez cały rok :) Mam jasną skórę a lubię być opalona.
OdpowiedzUsuńNo tak..samoopalacz to chyba najzdrowsza opcja na całoroczną opaleniznę.
UsuńUwielbiam ich sypki bronzer, tego produktu nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJa też! Jest fantastyczny!
UsuńŚwietnie się zapowiada tylko dlaczego taki drogi! ;)
OdpowiedzUsuńNo tu płacimy za jakośc..
UsuńJa ostatnio zaczynam swoją przygodę z samoopalaczami, testuje i próbuję :)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś już na SWÓJ produkt?
UsuńZazwyczaj unikam słońca.. nie lubię leżeć plackiem ale moja blada skóra specjalnie mi nie przeszkadza 😅 alee.. VL mam w formie pianki 😁 i zaczynam eksperymentować 😄
OdpowiedzUsuńCzekam w takim razie na Twoje wrażenia. Ja byłam z pianki bardzo zadowolona.
UsuńJa już kiedyś próbowałam samoopalaczy i niestety nie są dla mnie
OdpowiedzUsuńNo tak..nie każdy lubi:)
UsuńW ogóle nie używam tego typu produktów.
OdpowiedzUsuńDlaczego? Nie lubisz opalenizny?
UsuńGeneralnie potrzebowalabym odrobiny opalenizny, niestety wydaje mi sie, że każdy taki produkt pozostawiał mi smugi :( Muszę próbować dalej :D
OdpowiedzUsuńSięgnij po tego typu rękawicę..one naprawdę pomagają w równomiernym rozłożeniu produktu.
UsuńTego jeszcze nie próbowałam. Mam jednak swój hit w tej kategorii kosmetyków w postaci pianki.
OdpowiedzUsuńZ jakiejś konkretnej marki?
UsuńPrzejechałam się na produktach brązujących, więc już jestem wierna swojej bladości. Przestała mi przeszkadzać :)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że udało Ci się zaakceptować swój odcień i przy nim trwasz :)
Usuńja podobnie jak Iwona wolę być blada:)
OdpowiedzUsuńA można i tak :)
UsuńFaktycznie miałam go kiedyś:) Kosmetyki VL czasem stosuje i dobrze się u mnie sprawdzają:)
OdpowiedzUsuńMasz jakiegoś swojego ulubieńca?
UsuńNie używam takich opalających balsamów bo różnie mi się sprawdzały, ale ten wygląda elegancko.
OdpowiedzUsuńZajrzyj do Sephory i zerknij w asortyment VL :)
UsuńNigdy nie używałam niczego brązującego, mnie słońce dość szybko łapie, a i świecenie bladością aż tak bardzo nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńA moja skóra niestety jest okropnie oporna na słońce..
UsuńBardzo ładne opakowanie ma ten lotion. Chętnie go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńWszystkie kosmetyki tej marki maja bardzo przyjemne dla oka opakowania.
UsuńJa się raczej nie przejmuję i chodzę po prostu bez rajstop 😅
OdpowiedzUsuńOj jak ja zazdroszczę takiego podejścia :)
UsuńMuszę koniecznie przetestować na sobie :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńOpakowanie wygląda cudownie i od razu przyciąga oko. I powiem szczerze, że pomimo, że na co dzień nie używam takich produktów to pewnie bym się zastanawiała czy jednak go nie kupić :)
OdpowiedzUsuńZerknij do Sephory i zobaczysz, że nie wyjdziesz bez..
UsuńTa marka jest bardzo popularna, a ja jeszcze niczego nie miałam :O
OdpowiedzUsuńJeśli tylko będziesz miała możliwośc to spróbuj :)
UsuńNie miałam okazji używać tego produktu :)
OdpowiedzUsuńjeszcze wszystko przed Tobą ;)
UsuńTo może być coś fajnego dla mnie, bo ja na słońcu się nie mogę opalać, a mimo wszystko blada jak ściana chodzić już nie chce :)
OdpowiedzUsuńJa za to nie lubie leżeć w słońcu więc dlatego sięgam po tego typu produkty.
UsuńJa uwielbiam tego typu produkty ❤️😻
OdpowiedzUsuńJa też!
UsuńRaz spróbowałam tego typu kosmetyku i chyba nie umiem się z nim obchodzić. Może spróbuję jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńSpróbuj..powiem Ci, że takie rękawice bardzo ułatwiają równomierne rozłożenie kosmetyku :)
UsuńProdukt prezentuje się ciekawie, ciężko znaleźć dobry samoopalacz dlatego ten warto przetestować.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci kosmetyki Vita Liberata. Może nie należą do tych najtańszych ale wg mnie są jednymi z najlepszych jeśli chodzi o kosmetyki samoopalające jakie możemy znaleźć w drogeriach i perfumeriach.
UsuńPrzyznam, że nie słyszałam nigdy o tej firmie. Sama przygotowuję się do wiosny i testuję tego typu produktów :)
OdpowiedzUsuń