Witajcie weekendowo!
Ogarnęłam się z domowymi sprawami i zasiadłam do bloga.. Najwyższy czas by regularnie zaczeły pojawiać się tu posty, prawda?
Dzisiaj o pewnym kosmetyku z historią w tle. I od niej zaczniemy.
Te z Was, które są ze mną tu już od dłuższego czasu, wiedzą, że próbowałam różnych odżywek, serum i innych cudów, które miały spowodować, że moje rzęsy będą gęste i długie jak u lalki. Bo moje własne i naturalne..cóż..pozostawiają wiele do życzenia i zawsze tak było. Taki urok..
Część z tych odżywek coś tam robiła, zdecydowana większość podrażniała mi powieku powodując niezbyt ładne zaczerwieniania, podrażenienia. Odpuściłam sobie więc poznawanie tego typu produktów. Machnęłam ręką i stwierdziłam, że czas najwyższy pogodzić się z tym, że takie rzęsy mam i już.
Później próbowałam doklejanych sztucznych rzęs, niestety jednak przy moich dwóch lewych rękach - przyklejenie ich równo graniczyło z cudem i musiałam sporo czasu na to poświęcać - a nie zawsze miałam taką możliwość. Sztuczne rzęsy pozostawiłam więc na większe okazje i sytuacje, kiedy będę miała nieograniczony czas na zabawę z przyklejaniem.
W końcu natchnęło mnie na doczepienie u kosmetyczki rzęs, popularnie zwanych "norkami". Poszłam, poleżałam, zapłaciłam..Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne - zaskoczona byłam efektem; oczy wyglądały bosko! Wszyscy mnie przestrzegali przed wypadaniem i tym, że będę miała nienaturalne przerwy między rzęsami. Straszono mnie również osłabieniem moich własnych rzęs...
Po kilku dniach zauważyłam, że mam zmęczone oczy. Mimo snu i ogólnego wyspania miałam wrażenie, że mam tzw. "piasek" pod oczami, powieki były ciężkie a białka oka - zaczerwienione. Nie zaczęłam używać żadnego nowego kosmetyku..Z dnia na dzień było coraz gorzej - zmęczenie oczu, powiek było na tyle dokuczliwe, że przeszkadzało mi w spokojnej i przede wszystkim bezpiecznej jeździe samochodem. I wtedy postanowiłam pozbyć się tych rzęs. Z pomocą przyszły oleje :)
Po zdjęciu jednak okazało się, że moje naturalne rzęsy są zdecydowanie słabsze, jest ich zdecydowanie mniej - nie umalowane wyglądały jakby ich nie było a i z umalowaniem miałam problem. Zła byłam na siebie okrutnie - co mnie podkusiło by robić te rzęsy????
Przegrzebałam więc swoje kosmetyki i znalazłam serum..Nie liczyłam na to, że sprawi, że moje rzęsy będą boskie - chciałam by ten kosmetyk pomógł mi je choć trochę odbudować. Czy to się udało? Zapraszam do czytania dalej ( o ile nie macie jeszcze dość po tym długim wstępie ).
"Nic bardziej nie przykuwa uwagi jak gęste, błyszczące i zalotnie podkręcone rzęsy!
Natura jednak nie wszystkie kobiety równie hojnie obdarzyła. Na szczęście jest rozwiązanie! Labolatorium firmy kosmetycznej Coloris wychodząc naprzeciw problemom z łamiącymi się, krótkimi i pozbawionymi blasku rzęsami wykreowało unikalne Hypoalergiczne Serum INVEO przeznaczone do pielęgnacji właśnie takich przerzedzonych, krótkich i wypadających rzęs, stymulujące ich naturalny wzrost.
Produkt powstał na bazie składnika wykorzystywanego w leczeniu schodzeń oka, który oprócz działania leczniczego wpływa również na wydłużenie, wzmocnienie i przyciemnienie rzęs. Właśnie dlatego składnik ten zaczęto wykorzystywać w kosmetyce.
Preparat INVEO wzbogacony jest ekstraktem ze świetlika otrzymywanym z ziela świetlika lekarskiego Euphrasia Officinalis. Ekstrakt jest bogatym źródłem garbników, zawiera również glikozydy i kwasy fenolowe. Działa ściągająco oraz kojąco na wszelkiego rodzaju podrażnienia. Nawilża skórę i zmniejsza nadwrażliwość na światło.
Serum INVEO uzyskało status produktu hypoalergicznego. Preparat odpowiada wymaganiom testu zgodności ze skórą atopową i szczególnie wrażliwą, łatwo ulegającą podrażnieniom oraz spełnia wymagania stawiane wyrobom kosmetycznym o deklarowanych właściwościach hypoalergicznych. Należy jednak pamiętać, że wydana ocena nie dotyczy osób, u których występuje alergia na którykolwiek ze składników kosmetyku. "