WŁOSOWY BEST FRIEND FOREVER
2/18/2019
39
Witajcie poniedziałkowo!
Mam nadzieję, że dzień zaczęliście w dobrym nastroju i z każdą godziną było coraz lepiej. Łudzę się pewnie, prawda? Chyba nikt nie lubi poniedziałków..
U mnie dziś mocno zalatany dzień i przyznam, że dopiero klapnęłam w fotelu z kubkiem kawy, którą zrobiła rano jak wstałam ( czy ktoś z Was też dopija poranną kawę? ). Młoda zaliczyła dziś już wizytę w galerii na zajęciach ( zaskoczę Was - nie chodzi o galerię handlową! ), lekcje w szkole - ja zakupy i zaraz powinnam stanąć do garów..Ale przecież kawa się należy..
W związku z tym chwilowym relaksem pomyślałam, że napiszę Wam o kosmetyku, a dokładnie o masce do włosów, którą wspomagam się już od ponad miesiąca ( na zmianę z jej srebrną siostrą - ale o niej innym razem ). Tym razem nie bedzie to kosmetyk, który ratuje wypadające włosy - ale coś co odżywia, nawilża..a zresztą przeczytajcie niżej :)
Maski firmy Novex poznałam dzięki jednemu z beauty boxów. Co jakiś czas się w nim pojawiały, niestety w malutkiej pojemności. Już nie raz Wam mówiłam, że mam tendencję do przesadzania z ilością nakładanej maski na włosy, więc taki malutki pojemniczek maski, który dostawałam, starczał na dosłownie 3, góra 4 razy. Mało by w pełni ocenić kosmetyk.
Tym razem mam coś w wersji gigant - udało mi się znaleźć litrowe opakowania masek Novex - bez zastanowienia więc sięgnęłam po taką pojemność ( dla zainteresowanych - takie duże opakowania masek i innych kosmetyków Novex można znaleźć w hurtowni FRYZOMANIA ). I teraz mogłam szaleć z pielęgnacją i nie obawiać się, że przesadzam z ilością i maska już mi się kończy.
Sięgnęłam po maskę o wdzięcznej nazwie BEST FRIEND FOREVER, ale to nie nazwa skusiła mnie do użycia a obietnice efektów jakie miały pojawić się po jej stosowaniu:
- silnie skoncentrowany kosmetyk, który sprawdzi się w przypadku włosów suchych
- nawilży i wzmocni pasma
- przywróci włosom elastyczność i młodzieńczy wygląd
- odżywione i pełne blasku włosy
- zapobiega przesuszaniu, a co za tym idzie, zatrzymuje niszczenie włosa i jego starzenie
Kto by się nie skusił przy takich obietnicach? Cena w gruncie rzeczy też nie jest wygórowama, bo raptem 45zł za litrowy kosmetyk.
skład:
aqua, cetearyl alcohol, butyrospermum parkii butter, zea mays starch, cetrimonium chloride, benzyl alcohol, hydroxyethyl urea, parfum, alpha-isomethyl ionone, amyl cinnamal, amylcinnamyl alcohol, anise alcohol, benzyl benzoate, benzyl salicylate, cinnamal, cinnamal alcohol, citral, citronellol, coumarin, d-limonene, eugenol, geraniol, hexyl cinnamal, linalool, benzoic acid, sorbic acid, lactic acid, glycerin, achillea millefolium extract, achyrocline satureiodes flower extract, fabiana imbricata leaf/stem extract, verbascum thapsus extract, arginine, sodium pca, helianthus annuus seed oil, zea mays oil, propylene glycol, argania spinosa kernel oil, olea europaea fruit oil, prunus amygdalus dulcis oil, alcohol, humulus lupulus (hops) flower extract, medicago sativa (alfalfa) leaf extract, melilotus officinalis flower extract, rosmarinus officinalis leaf extract, sodium lactate, aspartic acid, pca, bht, glycine, alanine, serine, valine, isoleucine, proline, threonine, histidine, phenylalanine, afe/proc.:2.02.100-5/25351.289174/2016-10
Wielkie, litrowe opakowanie a w środku po brzegi cudnie pachnącej maski. Intensywny, ale niedrażniący słodki, trochę może kwiatowy zapach, lekko mydlany i perfumeryjny. Co ciekawe - nie mam tu skojarzenia z aromatem typowym dla fryzjerskich kosmetyków. Na pewno wiecie o jaki zapach mi chodzi - ten co osiada na włosach i długo nie możemy się z nich go pozbyć. W przypadku tej maski, po wysuszeniu włosów również wyczuwalny jest jej aromat, ale jest to dość delikatne i przyjemne.
Konsystencja dość charakterystyczna jeśli chodzi o ten typ produktów: średnio gęsta, trzymająca się nawet mokrych włosów, nie spływająca z nich.
Według producenta maskę możemy stosować na 4 sposoby:
1. PRE-SZAMPON: niewielką ilość nakładamy przed myciem na suche włosy, na dosłownei 3 minuty. Później spłukujemy, normalnie myjemy włosy szamponem i nakładamy zwykłą odżywkę do spłukiwania.
*Przyznam, że często stosuje tę metodą w przypadku masek do włosów, tylko trzymam je na nich zdecydowanie dłużej niż 3 minuty. Zastanawiał mnie ten krótki czas, no bo co maska może w 3 minuty, prawda? Ale okazało się, że jednak może. Ten sposób najlepiej sprawdził mi sie przy nałożeniu kosmetyku od połowy włosów mniej więcej, ze szczególnym zwróceniem uwagi na końcówki. Po umyciu i wysuszeniu włosów okazywało się, że te przesuszone i puszące sie końcówki są ładnie ujarzmione, leżą w jednej linii przyjemnie wygładzone.
2. EFEKT NAWILŻENIA: po umyciu włosów szamponem, niewielką ilość maski nakładamy na włosy na 3 minuty i spłukujemy.
*Po tę metodę pewnie sięga większość z nas, bo kto stojąc pod prysznicem będzie czekał dłużej niż 3 minuty by spłukać maskę z włosów? Raczej mało kto. Tu raczej nie ma też obaw o to, że kosmetyk obciąży nam włosy - szybki aczkolwiek intensywny czas działania maski i gotowe. Włosy bezproblematycznie dają się rozczesać ( bez szarpania i konieczności rozczesywania splątań ). Są aksamitnie gładkie - bardzo przyjemne w dotyku. Wyglądają świeżo, zdrowo - z ładnym połyskiem. Przesuszenia są ładnie wygładzone, a przy regularnym stosowaniu zanikają.
3. EFEKT MOCNEGO NAWILŻENIA: po umyciu włosów nakładamy maskę na nie na 15 minut i dopiero po tym czasie spłukujemy włosy i suszymy.
*Spodziewacie się pewnie, że ta metoda przyniosła mi najlepsze efekty i najbardziej ją polubiłam? Po umyciu włosów nakładałam solidną dawkę maski i przez te 15 minut działałam z z pielęgnacja ciała: peelingi, olejki, maseczki - czego dusza zapragnie. Gdy skończyłam ( czasami było to 15 minut, a czasem więcej ) obficie spłukiwałam włosy tak by pozbyć się nawet najmniejszej ilości maski ( by nie obawiać się niespodziewanego obciążenia włosów ) i zostawiałam je do wyschnięcia ( bez suszarki, szczotki do układania włosów itp ). A efekt przyjemnie zaskakiwał: włosy robiły się fantastycznie błyszczące ( jak po użyciu jakiegoś nabłyszczacza ), puszyste ( ale nie spuszone ), bardzo przyjemne w dotyku, wygładzone ale odbite ładnie u nasady. Wyglądają jakbym świeżo wyszła od fryzjera po jakiś zabiegach regenerujących. Różnica w wyglądzie włosów jest kolosalna. Po takim spa mam ogromny problem z tym by powstrzymać się z nawijaniem włosów na palec - tak przyjemne są w dotyku.
4. LEAVE-IN: na umyte i lekko wilgotne włosy ( albo suche ) nakładamy bardzo (!) małą ilość maski, pasmo po paśmie, nie spłukujemy i układamy włosy.
*Niestety ten sposób sie u mnie nie sprawdził - myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze: ja nie umiem z maskami użyć minimalnej ilości. Za każdym razem, gdy próbowałam w ten sposób pielęgnować włosy, okazywało się, że zaaplikowałam za dużą ilość kosmetyku i niestety musiałam włosy myć. Po drugie: ja mam bardzo cienkie i delikatne włosy i raczej maski i odżywki bez spłukiwania u mnie się nie sprawdzają, bo bardzo obciążają mi włosy i powodują pojawienie się tzw."przyklapu".
Tak jak czytacie: 3 pierwsze sposoby spisały sie u mnie znakomicie i maska robi cuda z moimi włosami, a ja bardzo chętnie po nią sięgam. A później mam możliwość cieszenia się wygładzonymi, nawilżonymi i błyszczącymi włosami.
Używacie w ogóle masek do włosów? Macie na nie jakieś swoje sposoby? Nakładacie je przed myciem czy w trakcie? Dajcie znać co u Was się najlepiej sprawdza.
POZDRAWIAM PONIEDZIAŁKOWO
OLA