Bez zbędnych wstępów, bo ten post i tak będzie bardzo długi..Moi mili! Już jakiś czas temu pisałam Wam o tym, że będę chciała pokazać Wam limitowany zestaw kosmetyków Makeup Revolution, który pojawił się w drogeriach internetowych tuż przed świętami. I dziś jest właśnie ten dzień. Ostrzegam od razu na początku - post będzie długi. Będzie bardzo dużo zdjęć przeplatanych moimi komentarzami - radzę zasiąść z kubkiem herbaty lub kawy. Będę wdzięczna za zostawienie w komenatrzu Waszej opinii na temat Chocolate Heart - CZY WG WAS WARTO GO KUPIĆ?
W chwili obecnej cena tego kosmetycznego serca waha się w granicach 109 - 160zł, w zależności od drogerii.
Zacznijmy od tego, z czym w ogóle mamy do czynienia. Może znajdzie się jeszcze kto ( choć ja w to nie wierzę ), kto nie widział tego wielkiego różowego serca.
Chocolate Heart to zestaw prezentowy mieszczący w sobie 3 czekoladowe palety i 1 niewielkie serduszko. Całość umieszczona w wielki, różowym kartonowym sercu - idelne rozwiązanie jeśli chodzi o kwestie prezentowe.
Tak jak wspomniałam, w środku znajdziemy 4 produkty:
- 2 palety z cieniami do powiek ( PEANUT BUTER CUP, RED VELVET )
- paletę z rozświetlaczami, bronzerami i różem ( PRALINE )
- kultowe już serduszko , które tym razem jest wypiekanym bronzerem.
Dodatkowo do zestawu została dołożona paletka za 1gr - PRETTY INCREDIBLE ( promocja: przy wydanych 75zł na kosmetyki MUR otrzymywało się właśnie dodatkową paletkę z cieniami do powiek + rozświetlacze ). Mnóstwo drogerii internetowych brało udział w tej 1-groszowej akcji - za pewne pamiętacie. Fajny dodatek do zamówienia, szczególnie, że 4 z tych cieni zdobyły moje serce na amen.
Poniżej macie zdjęcia tej paletki wraz ze swatchami i już za moment przejdę do zawartości serduszka.
W palecie znajdziemy dwa rozświetlacze + 9 cieni do powiek: 4 totalnie matowe, 1 z drobinkami brokatu i 4 metaliczne. Jak się już pewnie zdążyłyście domyślić - to te metaliczne cienie okazały się najpiękniejszymi ( wg mnie ) z tej palety.
Oba rozświetlacze to kolory o ciepłej tonacji. mamy. Coś bardzo jasnego: taka biel przełamana nutką żółci i totalnie złoty odcień. O ile złoty to nie moja bajka, o tyle ten jasny nadaje się do stosowania i jako rozświetlacz i jako coś do rozświetlenia kącika oka. Pigmentacja zaskakująco niezła. Nie trzeba się jakoś szczególnie napracować by było widać kolor. Oba kolory mają suchą, ale w kierunku lekko miałkiej, konsystencję. Jaśniejszy zdecydowanie łatwiejszy do opracowania.
W palecie mamy też komplet 9 cieni do powiek. Jak zobaczycie na poniższych zdjęciach, pigmentacja jest całkiem przyjemna. Przyznam, ze spodziewałam się czegoś dużo gorszego i mile mnie zaskoczyła jakość tych cieni i ich intensywność. I cienie matowe i te metaliczne są bardzo dobrej jakości. Jako, że jestem fanką błysku i połysku to metaliczna 4 robi na mnie większe wrażenie.
Podsumowując: paletka za 1 grosz, dołączana do zamówienia jako gratis. Spodziewałabym się raczej czegoś byle jakiego, co nie schodzi z magazynów, a tu całkiem przyjemne zaskoczenie i fajny jakościowo produkt.
Pora jednak przejść do głównego bohatera dzisiejszego postu - zawartości dużego serca.
Zanim jednak przejdę do OGROMNEJ ilości zdjęć - może zaczniemy delikatnie, od bronzera.
Niestety jak widzicie na powyższych zdjęciach - serduszko przyszło uszkodzone. Dzięki Waszej pomocy na instagramie - już wiem jak je naprawić w razie czego, ale na chwilę obecną nie wiem czy w ogóle będę je ruszała. Mimo pęknięcia - bez problemu daje sie je używać.
Mamy tu dość charakterystyczny, dla marki Makeup Revolution, produkt - kultowy wręcz bym rzekła, wypiekane serduszko.
Zasadniczo produkt opisywany jest jako bronzer - natomiast już od początku musicie mieć świadomość, że mamy do czynienia z produktem mocno błyszczącym. Jeśli ktoś nastawia się na poprawienie kolorytu, ocieplenie twarzy czy kontur - to raczej nie z tym produktem. Tu mamy bardzo ładny odcień brązu przyjemnie opalizujący na złoto. Ja go używam raczej jako połączenie rozświetlacza z bronzerem ( zamiast różu ). Kolor ma bardzo ładny. No i znów mamy do czynienia z bardzo dobrze napigmentowanym produktem - bez problemu nabiera sie pędzlem, nie trzeba się jakoś szczególnie starać: ledwie dotkniemy i już go mamy na włosiu.
Pora na część główną - paletki. Początkowo myślałam, że znajdę tu 3 palety z cieniami do powiek, jednak doczytałam iż jedna z palet to miks błyszcząco-opalizujących produktów do twarzy.




W palecie znajdziemy jedyny matowy produkt: bronzer TEMPER. Nie wiem czy udało mi się to uchwycić na zdjęciach ale jest to raczej ciepły tonem kosmetyk. o fajnej pigmentacji: idealny do ocieplenia twarzy. Dalej mamy różowy róż RIPPLE - nie jest to totalnie błyszczący produkt, ale ładnie opalizuje. Ma przyjemny odcień nie wchodzący w pomarańczowe nuty, bardzo dobrze naigmentowany - z łatwością daje sie rozetrzeć. Trzeba jednak uważać, bo przy zbyt dużej ilości możemy zrobić sobie niezłe "kuku", a że trwałość też ma niegłupią - ciężko będzie się go pozbyć. Następny w kolejności jest BON BON - i jego chyba też nazwałabym różem - chociaż może z pogranicza z rozświetlaczem (?). Mega metaliczny, opalizujący o raczej chłodnym odcieniu fioleto-różo-brązu ( nie mam zielonego pojęcia jak Wam opisać ten odcień ). Mega napigmentowany - chyba najbardziej z tych wszystkich 5 kolorów w tej palecie. Chociaż nie - bardziej napigmentowany jest kolejny kolor - PRALINE. Brązowo-złoty, bardzo mocno napigmentowany ( trzeba z nim uważać, bo można narobić sobie biedy z makijażem, a dość ciężko się rozciera ), metaliczny i mocno błyszczący ( ale bez brokatowych drobin ). I na koniec, po tych wszystkich kolorystycznych cudach: skromny, prawieże biały połyskujący FONDANT. Przyznam, że najmniej przypadł mi do gustu kolorystycznie i jakościowo też trochę odstaje od pozostałych: mam wrażenie, że jest z nich najsłabszy.
PRALINE to świetna paleta dla fanek różnego rodzaju błysku i połysku, lubujących się w różo-rozświetlaczach i bronzero-rozświetlaczach. Świetny produkt i bardzo się cieszę, że znalazłam go w tym zestawie. Myślę, że jeśli byłaby możliwość - w wersji solo również bym kupiła tę paletę.
CHOCOLATE HEART to również dwie palety z cieniami do powiek: połyskujące, metaliczne i totalnie matowe. Jedne o zaskakująco świetnej jakości, inne o słabiutkiej.
RED VELVET pokazywałam Wam już na instagramie. Część z Was była zachwycona jej kolorystyką, część napisała mi, że tylko niektóre cienie im pasuja a pozostałe są za odważne. Ba..doczytałam też, że podobno ten neonowy róż jest przeczaderski.
Jeśli chodzi o jakość cieni - powiedziałabym, że są bardzo różnorodne: od bardzo fajnych po te ledwie przyzwoite. Wydaje mi się też, że te matowe mają słabszy pigment niż metaliczne.
Poniżej macie swatche cieni z tej palety - same oceńcie jakość. Średnio jest, prawda?
I ostatni element zestawu - paleta cieni do powiek PEANUT BUTTER CUP. Znajdziemy tu 18 cieni, wszystkie w ciepłej tonacji: i nowu mamy do czynienia z matami i z czymś metalicznym. Chyba większość czekoladowych palet MUR to taka mieszanka, prawda?
Jeśli chodzi o te palety z cieniami to "masło orzechowe" zdecydowanie bardziej i w większej ilości cieni, podpasowało mi kolorystycznie. Dużym zaskoczeniem była jakość cieni matowych - powiedziałabym, że są bardzo nierówne: jedne lepsze i nieźle napigmentowane a nad innymi trzeba popracować by pojawił się kolor. Coś co chyba już nie zaskakuje to cienie metaliczne - przepiękne i doskonałe jakościowo.
I to już koniec. Pokazałam Wam zawartość całego zestawu wraz z gratisem.
Podsumujmy więc taki ewentualny zakup. Czy paleta jest warta swojej ceny? 110 złoty zapłaciłabym za nią bez wątpienia: mamy 4 pełnowymiarowe produkty całkiem niezłej ( a niektóre wręcz doskonałej ) jakości. Kolorystycznie jest raczej ciepło: beże, brązy róże i czerwienie. Nie znajdzie się tu nic dla fanek niebieskości i zieleni. Dodatkowo otrzymujemy świetnej jakości, błyszczący bronzer i paletkę z produktami do twarzy. Czy według Was to wszystko warte jest wydania 100zł? Moim zdaniem zdecydowanie tak i bez żalu zrobiłabym taki zakup ponownie. Ale czy wydałabym na to już 160zł? Pewnie też choć mocno bym się już wtedy zastanawiała.
Za bardzo przyzwoite pieniądze - mamy fajne produkty w miłych dla oka opakowaniach, które zachęcają do zakupu kolejnych z czekoladowej kolekcji.
Ciekawa jestem Waszego zdania. Czy uważacie, że zestaw wart jest wydania 110zł ( lecimy najniższą ceną )? Nie załowałybyście wydania tych pieniędzy po otrzymaniu powyższych produktów?
SŁONECZNE UŚCISKI
OLA